piątek, 17 sierpnia 2012

Od Vanessy


Przez cały czas siedziałam przy Kamilionie. Minął tydzień od przybycia tutaj. Wydawało mi się, że to strasznie długo, ale mnich który przynosił nam jedzenie powiedział, że to nie jest takie proste, ale wyjdzie z tego. Mi też proponował coś ciepłego, ale ja nie wzięłam nic do pyska od samego początku. Nie zmrużyłam też oka, ani razu. Wciąż czuwałam przy Kamilionie. Moon odwiedziła nas tylko raz. Gdy mnie zobaczyła zaproponowała obiad i wypoczynek, ale ja odmówiłam.
Kamilion przez dłuższy czas był nieprzytomny. Opowiadałam mu wtedy o Axelu, w którym się zakochałam, i który okazał się moim bratem. O Fredzie i o Iris. A on słuchał, wiedziałam że słucha. Nie powiedziałam mu tylko o mojej najstarszej siostrze.
Gdy się budził jadł i mówił, że beze mnie nie dał by sobie rady, a od czasu do czasu kłócił się ze mną, bo nie uciekłam kiedy mi kazał.
On się leczył, a moja moc... Byłam słaba, bardzo słaba. Nie bardzo mogłam się ruszyć z miejsca. A moja moc... Kompletnie się wyczerpała. Nie wiem, czy kiedykolwiek będę tak silna jak kiedyś...
Była noc. Kamilion spał. Od dłuższego czasu ani razu nie stracił przytomności, ale za to spał przez cały czas. Jak z resztą cała reszta pałacu. Tylko nie ja. Ja myślałam.
''Niebieska...'' - Brzmiały mi w głowie słowa Iris - ''W pałacu w chmurach...''.
MOON LIGHT! Ona jest moją najstarszą siostrą. Wszystko się zgadzało! Jest niebieska, i mieszkała tu przez całe swoje dzieciństwo! Tak, to na pewno ona. Poczekam aż Kamilion wyzdrowieje i napiszę do Iris. Ale na razie obiecałam sobie, że zachowam to w sekrecie. Ona i tak znała moją historię. Musiała się czegoś domyślać...
Pierwszy raz od ponad tygodnia zasnęłam. Ale nie spałam długo...
Kamilion się wykurował. Oczywiście miał jeszcze blizny, ale mało widoczne. Gdy tylko mógł wstać zaraz mnie przytulił.
- Wyglądasz strasznie... Jadłaś coś w ogóle? - zapytał.
- Tak... - nie chciałam go martwić. Ale niestety, nie umiałam kłamać. - No dobra, nic nie jadłam. Byłam cały czas przy tobie.
- Van... To nieładnie, popatrz jak wyglądasz.
Zaprowadził mnie do lustra. Oczywiście musiałam się o niego podpierać. Faktycznie, mogłam coś zjeść. Byłam strasznie wychudzona. Można było policzyć mi żebra. Miałam olbrzymie wory pod oczami.
Nawet zmarli wyglądają lepiej jak ja - pomyślałam.
Przyleciała po nas Moon ze swoim partnerem. Tylko co z nimi robił Adanai?
- Cieszę się, że ci lepiej - powiedziała alfa - Ale chyba tym razem musimy zostawić tu Van. - Uśmiechnęła się.
- Myślę, że ten nowy medyk sobie poradzi - wyszczerzył się Damon.
- Ah, Van, zapomniałabym. Przyskakał Fred. Dzisiaj. Powiedziałam, żeby zaczekał. Jest w jaskini medyków.
- Dzięki, alfo - odparłam. Mój głos był dziwnie zachrypnięty i cichy.
Wróciliśmy do watahy. Kamilion oczywiście wyruszył na polowanie.
- Nie zostawię cię w takim stanie. Zaraz wrócę, nic mi nie będzie - powiedział wtedy.
Fred miał list. Z jednym krótkim zdaniem:
''Zgadłaś? Iris''
Odpisałam jej. Ledwo, ledwo. Moja cudowna kaligrafia chyba poszła na spacer, ale to było mniej ważne.
''Możliwe. Czy chodzi o alfę? Vanessa''
Fred od razu mnie opuścił. Zaraz po nim wkroczył do jaskini Kamilion z dzikiem. Zjedliśmy go razem. Zaraz potem położyłam się i zasnęłam. Ale to był dziwny sen. Niby spałam, ale słyszałam co się dzieje dookoła mnie.
- ... i wydaje mi się, że niechcący je podrywam - to był Adanai.
- Masz talent! - a to Kamilion.
- Tylko że... ja czuje, że narobię sobie przez to kłopotów. Nie chce mieć partnerki. Przynajmniej żadnej z... nich.
- A podoba ci się ktoś?
- Tak...
- Kto?
- Nie mogę ci powiedzieć - przerwa... - Bo się zdenerwujesz, a ja chcę żyć...
- Kto? Ja? - Kamilion miał niezłą zabawę.
- Nie, Vanessa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz