Kamilion! Jeszcze jego tu brakowało.
- Cześć - odparłam starając się uśmiechnąć. Sądząc po jego minie, chyba mi nie wyszło...
- Co się stało? Gdzie byłaś? - zapytał tym swoim cudownym głosem.
- W mrocznym lesie...
Dobra, Jeden zero dla niego. Ale nie dowie się niczego więcej.
- Ale co się stało? Szukałem cię tam!
Słucham?! On mnie szukał? Ciekawe po co...
- Czemu? - zapytałam zmieniając temat.
- Co, czemu?
- Czemu mnie szukałeś? - wyjaśniłam.
- Chodź, to zobaczysz! - Rozpromienił się.
Było to widocznie coś ważnego, bo nie ciągną tematu: co ja robiłam. Na szczęście. Ruszyła za nim w głąb mrocznego lasu dobrze znaną mi ścieżką. Dobrze, że nie wracałam tamtędy, mógłby mnie znaleźć. Naszym celem był chyba mroczny wodospad...
Zgadłam, ale ''mroczny'' zupełnie do niego dzisiaj nie pasowało.
Był pięknie przystrojony. Kwiaty we wszystkich kolorach i rodzajach... Nagle to mroczne miejsce stało się dziwnie... przyjemne, co tutaj wg. nie pasowało.
- Co to za impreza? - zapytałam nie odwracając wzroku.
Był tam jeszcze elf (swoją drogą, ciekawe po co?), była alfa i... Damon?! A ten tu po co? Nie wypowiedziałam jednak tego pytania głośno.
- Bo to ważny dzień - usłyszałam obok siebie. Chwile trwało, zanim przypomniałam sobie o co chodzi. I przypomniało mi się, że nie wiem...
Spojrzałam na Kamiliona. Szczerzył się jakby był u dentysty. Przeniosłam wzrok na alfę i Damona. Oni nie lepsi...
Posłałam pełne powątpiewania spojrzenie w stronę Moon Light. Polubiłam ją, chociaż nie znałyśmy się zbyt dobrze. Ona odpowiedziała mi szerokim uśmiechem (jak widać dało się jeszcze szerszym...).
- Kamilion o co chodzi? - prawie krzyknęłam. Miałam ciężki dzień, a teraz spotykam basiora, który mi się podoba w towarzystwie alfy i jej partnera nad ''nie-mrocznym'' wodospadem...
- Vanessa - tym razem odezwała się Moon Light. - Kamilion ma ci coś do powiedzenia - posłała mu znaczące spojrzenie.
Kamilion chwilę się wahał, ale w końcu zapytał:
- Vanesso, chcesz zostać moją partnerką?
Zatkało mnie. Totalnie mnie zatkało... Oczywiście nie mogłam jak każdy normalny odpowiedzieć tak, musiałam namącić...
- A Brave?
- Nie pasujemy do siebie... - odparł wciąż wpatrując się we mnie pełnymi niepewności oczami.
- Ja... ja... muszę się zgodzić. Chyba nie mam innego wyjścia - rozładowałam napiętą atmosferę uśmiechem.
Moon odetchnęła jakby z ulgą. Damon uśmiechnął się tylko. Nie znaliśmy się prawie wcale. Zdziwiłoby mnie, gdyby w ogóle znał moje imię. Kamilion uśmiechnął się i rzucił się na mnie. Przeturlaliśmy się kawałek. On wylądował nade mną.
- Kocham cię - odparł.
- I ja ciebie też - dodałam.
Potem pocałował mnie. To było piękne..
Potem Moon odciągnęła Kamiliona na bok. Damon stał chwilkę sam, potem jednak podszedł do mnie.
- Gratuluję - odparł tylko.
- Ja też.
Posłał mi pytające spojrzenie.
- Klątwa. Słyszałam o niej wcześniej. Cieszę się, że się udało.
- Ah... dzięki.
- Van! - wołała już z daleka alfa.
- Jestem Vanessa - poprawiłam ją.
- No przecież nie będę się darła z takim długim imieniem - uśmiechnęła się (znowu...) - To było planowane od dawna - wygadała się cicho.
Na kolację zjedliśmy dzika upolowanego przez Kamiliona. Zabrałam się za niego, ale niechętnie.
Po tym co usłyszałam od... ale o tym w osobnej historii.
Marzenia się spełniają! Przynajmniej moje. A o co dokładnie chodziło z Brave? Ja dalej nie wiem ;) Zostało nam tylko posprzątać wodospad...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz