środa, 15 sierpnia 2012

Od Vanessy

Adanai... Skąd ja go znam... Eh... Wyruszyłam na poszukiwania Kamiliona. Kamilion, to nie jest trudne imię... Eh... Spotkałam go przy wodospadzie. On też mnie szukał.
- Gdzie byłaś? - zapytał.
- Sprzątałam ogrze smarki. Nie mam ochoty słuchać o tym, że jakiś wilk mało sobie łapy nie odgryzł przez to, że jestem bałaganiarą.
- A potem? Szukałem w lecznicy, nie było cię tam.
- Uh... W mrocznym lecie - przyznałam się.
- Van, prosiłem, żebyś tam nie chodziła. A w szczególności sama - odparł przytulając mnie do siebie.
Skąd im się wzięło to ''Van''? Upominanie wszystkich, że nazywam się Vanessa nic nie daje. Jeszcze chwila i tylko ja będę wiedziała jak się naprawdę nazywam...
- To chodź tam ze mną. Przejdziemy się nad wodospad. - Jestem genialna, pomyślałam.
- Y... - chciał zaprotestować. Ja mu dam!
- No chodź! Co się może stać.
Wymamrotał coś pod nosem. Ale w końcu ruszył za mną.

Niestety, dowiedziałam się, czemu nie chciał tam iść.
Przed nami wyskoczył wielki basior. Był olbrzymi.
- Kamilion - odparł z dziwną satysfakcją.
- Miguel! - Kamilion był... wściekły.
- Proszę, proszę, kogo tu przyniosło... Ostrzegałem, żebyś tu nie przyłaził!
- Vanessa, uciekaj - nawet na mnie nie spojrzał.
- Nie zostawię cię... - odparłam.
- Uciekaj - wydarł się.
- Nie, zostań skarbie - dodał ten wielki. - Zabiję twojego kolegę, a potem porwę ciebie.
Zmieniłam zdanie. Odleciałam. Ale po chwili zawróciłam i schowałam się w krzakach za Kamilionem. Chciałam mu pomóc. Najpierw sprawiłam, że nie padało na mnie światło, więc stałam się niewidzialna. Potem zmieniłam bieg promieni słonecznych tak, żeby świeciły wrogiemu wilkowi prosto w oczy. Dobrze jest być wilkiem światła.
- O... - powiedział ten Miguel. - Twoja lalunia została, żeby cię chronić.
- Zamknij się - odgryzł się Kamilion.
Wysłałam szybkie zawiadomienie mentalne do Moon. Nie wiem, czy zdąży przylecieć. Mam taką nadzieję.
Wrogi wilk rzucił się na Kamiliona. On jednak zamienił się w mgłę, i tamten przeleciał tylko na wylot.
Moon, szybciej - wołałam do siebie w myśli. Stworzyłam tarczę na siebie i 

Kamiliona, ale nie wytrzymam tak długo.
W końcu i ja opadłam z sił. Tarcza zniknęła. Ostatnim co usłyszałam było wołanie do ledwo przytomnego Kamiliona.
- Tym razem cię oszczędzę.
Potem wrogi wilk odleciał. Kamilion padł na ziemię, mam nadzieję że nieprzytomny. Zaraz po nim ja, dalej schowana w krzakach.

C.D.N. W opowieści alfy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz