sobota, 18 sierpnia 2012
Od Adanai
Miałem ostatnio sporo roboty. Kamalijon wyniósł Vanessę do jaskini. Ona niby też jest medykiem, ale nie jestem na nią zły, że mi nie pomaga. Ma prawo się wyspać.
Gdy powiedziałem jej partnerowi, co o niej myślę, nic nie powiedział. Odwrócił się, wziął ją do pyska i wyszedł. Nie odezwał się już później.
Po czterech dniach Vanessa wróciła. Odzyskała odrobinę mocy i wypoczęła. Nie omieszkała też nakrzyczeć na mnie z powodu bałaganu. Oczywiście słusznie. Coś mi się wylało ostatnio na ogon, i został mi tam niewielki łysy placek.
- Ostatnio miałem dużo do roboty. Cały czas ktoś przychodził - tłumaczyłem jej.
- Przynajmniej maść olankowa jest na swoim miejscu...
- Maść jaka? - zapytałem.
- O L A N K O W A. Działa na ciężkie oparzenia. Ale jeśli użyje się jej bez potrzeby, posmarowane miejsce łysieje. Na zawsze.
- Ajć... - to już wiem co mi kapnęło na ogon...
- Ale nareszcie mogę wrócić do pracy - kontynuowała.
Poukładała z powrotem wszystko po swojemu. Ja się nudziłem.
- Adanai? - zwróciła się do mnie nawet się nie odwracając. - Nie wiesz co się stało Kamilionowi? Gdy o tobie wspominam robi dziwną minę i zmienia temat...
- Yh... - nie chciałem jej mówić prawdy. - Pokłóciliśmy się nieco...
- Na pewno? - wbiła we mnie to swoje straszne spojrzenie...
- Powiedziałem mu coś... Czemu pytasz?
- Bo zauważyłam, że nie mylisz tylko mojego imienia.
- Phi, napewno tak nie jest - odparłem pewny siebie.
- Tak? To jak nazywa się alfa?
- Moon Star.
- A mój partner?
- Kamaljaon.
- A partner alfy?
- Dumbon.
- A beta?
- Aklane.
- A ja?
- Vanessa.
- Pomyliłeś wszystkie oprócz mojego - odparła uśmiechając się.
- Ojej, nie mam pamięci do imion...
- Vanessa?- usłyszałem trzeci głos za sobą. Nie znałem go.
Odwróciła się i uśmiechnęła szeroko.
- Axel! - zawołała rzucając się tamtemu wilkowi w objęcia.
Zaraz, to ilu ona ma partnerów... - zastanowiłem się.
C.D.N. w opowieści Vanessy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz