piątek, 17 sierpnia 2012
Od Akane
Dalszy ciąg opowieści Katrona
Jakiś wilk zaatakował mnie wbijając kły w mój bark, inne zaatakowały Katrona. Wkurzona na całego szybkim ruchem wysunęłam maksymalnie kości z ciała przebijając gardło napastnikowi. Odskoczył ode mnie ale ja nie dałam mu dalej pożyć zamachnęłam się ogonem z którego zostały tylko kości i odciełam mu łeb. Spojrzałam na Katrona , stracił przytomność, może to i lepiej nie chce by ktoś widział mnie teraz gdy będę używać klątwy, mógł by jeszcze zejść na zawał, albo w popłochu by uciekł i coś by sobie zrobił. Wydałam z siebie nieokreślony pomruk, sierść zaczęła ze mnie schodzić w miejscu żeber po lewej stronie a także na karku odsłaniając krtań i przy pysku po prawej stronie odsłaniając zęby które zrobiły się jak u piranii. Pazury mi się wydłużyły i zmieniły się w kości twarde jak skała a z uszu zostały tylko kości. Trzy wilki które atakowały Katrona spojrzały na mnie widać byli w niezłym szoku.
-Zostawcie go !!! – krzyknęłam nie źle rozłoszczona
-Bo co ? –spytał się jakiś srebrny wilk
-Bo zapłacicie życiem.- odpowiedziałam z szyderczym uśmiechem
-Hahaha nie rozśmieszaj mnie ……nie dasz nam rady mała. – odpowiedział mi uśmiechem
„Oooo teraz gościu przegiąłeś”
-Założymy się ? –warknęłam na niego ukazując kły a później wydałam z siebie przeraźliwy jęk przypominający wycie. Wilki się rozejrzały. Nic
-Tylko na tyle cię stać ? –spytał robiąc krok w Moją stronę
-To nie wszystko- na moim pysku zawitał szatański uśmiech.
Nagle z ziemi zaczęły wyskakiwać trupy wilków i atakować napastników, srebrnemu wilkowi udało się uciec ale reszta nie miała tyle szczęścia. Trupy poprzecinały ich na kawałki i zaciągnęły razem ze sobą pod ziemie.
-Nie myśl że mnie wystraszysz jakimiś trupami. – twardo na mnie warknął ale było widać ze się mnie boi.
-Ja nie myślę- zaczęłam się powoli do niego zbliżać- Ja to wiem.
Wilk warknął na mnie i skoczył wbijając żeby w Moją szyje i gruchocząc mi przy okazji kości. Znowu wydałam z siebie bliżej nieokreślony pomruk i wbiłam ogon którego koniec zrobił się strasznie ostry w jego krtań. Odskoczył ode mnie a ja przewróciłam się na ziemie i zaczęłam kręcić głową i karkiem. Po chwili poustawiałam pogruchotane kości we właściwym miejscu.
-Jak….ty to ?! – wydukał i zaczął się wycofywać i panikować.
-Hehe raczej nigdy nie widziałeś przeklętego wilka – wybałuszył oczy ze strachu –ale wiesz już nikomu o tym nie powiesz. Nikt nie może o tym wiedzieć.- uśmiechnęłam się wrednie.
Ruszyłam łapą po ziemi lekko wbijając w nią pazury po chwili z ziemi pod wilkiem zaczęły strzelać kości przebijając go na wylot, po chwili już nie żył a ja zaczęłam przybierać swój „normalny” wygląd. Skoczyłam do nadal nieprzytomnego Katrona, oddychał ale był nieźle pogryziony. Przerzuciłam go sobie przez plecy i mało nie wylądowałam na ziemi.
-Matko ile ty kurde ważysz ?!
Dotknęłam cienie i razem z nim zmieniliśmy się w cień po chwili byliśmy przy jaskini medyków. Z ledwością dotaszczyłam go do środka. Był tam ten Adanai
-Co się wam stało ? – spytał wstrząśnięty
-Zaatakowały nas wilki z mrocznego lasu mi nic nie jest ale jemu tak – położyłam go- zajmij się nim a ja pójdę po Moon.
-Ej czekaj ?!
-Co?
-A co z twoim barkiem – spojrzałam na niego ze złością –to trzeba opatrzeć – westchnęłam
-Jak mówiła moja mama – dotknęłam cienia – Do wesela się zagoi.
C.D.N. w opowiadaniu Moon Light
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz