Wracając z mrocznego lasu wpadłem na jakiegoś wilka. Nie znałem go. A że moje myśli były przy Vanessie to nawet nie za bardzo się przejąłem.
- Uważaj jak łazisz – warknął.
- Oj, sorry… Nie chciałem cię potrącić. Nie znam cię. Jesteś z mrocznego lasu? – Zapytałem
- Skąd? A, z tego lasu co właśnie z niego wyszedłeś? Nie. Ja jestem z watahy świtu. Tej co mieszka w tym lesie – wskazał na las za sobą. – A ty, skąd jesteś?
- Ja też jestem z watahy świtu. Atak przy okazji: jestem Kamilion. – Przedstawiłem się.
- Ja nazywam się Adanai.
- Fajne imię. Jak chcesz mogę cię oprowadzić o naszym terenie.
- Ok. Czemu nie. Tylko mam jedno pytanie: czy mroczny las zalicza się do waszego terytorium?
- Nie. I całe szczęście. – Powiedziałem.
Oprowadziłem Adanai po naszym terytorium, pożegnałem się z nim przy jaskini mieszkalnej a sam poszedłem szukać Vanessy. Przeszukałem cały teren łącznie z obrzeżami mrocznego lasu, ale jej nie znalazłem. Dałem sobie więc spokój i wróciłem do jaskini mieszkalnej i położyłem się na naszym legowisku. Zasnąłem z nadzieją że gdy się obudzę Vanessa będzie przy mnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz