środa, 4 lipca 2012

Od Moon Light

Sezon boga Lasu rozpoczęty!Ciekawe co mu podarować?Nie mam teraz głowy do tego...a właśnie przypomniało mi się zdarzenie w lesie.Łapa wciąż boli,ale wyliżę się.Ale ładna pogoda.Wybiorę się na spacer nad wodospad,gdy jest tak słonecznie to ukazuję się tęcza.Uwielbiam takie miejsca,są takie romantyczne,a szczególnie w noc syren.Usiadłam na brzegu,a tęcza mieniła się i lśniła.Zrobiło mi się sucho w gardle i zaczerpnęłam wody i kątem oka zobaczyłam Damona.
-Hej,śliczna!
-Znowu ty!
-A co?Nie podobam ci się?
-Tego nie wiesz.-odpowiedziałam zadziornie
-Uuuuu...czyżbyś się zakochała?
-Nie igraj ze mną!
Wstałam na równe nogi i pokazałam kły.Byłam w pozycji bojowej.
-Chyba nie zabijesz członka watahy,co mała?
Miałam tego dość.Bez zastanowienia ruszyłam na niego.Powaliłam go.A ten ugryzł mnie w łapę.W chorą łapę.
-AŁAAAAAA!!!!-zawyłam donośnie
-Masz za swoje!
-Wielkie dzięki-prychnęłam
-Sama zaczęłaś,więc się nie dziw że musiałem się bronić-odparł z sarkazmem
-Tak samo jak przy skale,to ja jestem ta zła!?
-Na to wygląda.-i odszedł
Tego już było za wiele.Myślałam że go zabiję,nie myślałam już o bólu.Krew mi pulsowała.Wtedy spojrzałam na bark.Moja równowaga została zachwiana i czerni było więcej niż bieli.Wilk równowagi i taki bez równowagi.Oddychaj głęboko...To jest myśl!Wzleciałam ponad chmury i szukałam mojego mistrza w pałacu chmur.Od mojej ostatniej wizyty niczym się zmienił.Czułam się tu jak w domu.
-Mistrzu!
Nikt nie odpowiedział.Szukałam dalej.
-Mistrzu!
Nagle rozległ się hałas w sali medytacyjnej.
-Mistrzu!
-Witaj Moon Light,wyczuwam że twoje Yin Yang jest zachwiane...
-Tak,ja w tej sprawie.
-Usiądź koło mnie.
-Uwaga!Aaaaaaaaa...
-Dorianie,ile razy ci mówiłem żebyś panował nad swoim Czii?
-Nowy uczeń?-zapytałam
-Tak,jest tu już 2 lata i jak widać zostanie tu przez najbliższe 2 lata.
-Pamiętam pierwsze lekcje medytacji...
-Też pamiętam,byłaś najlepszą uczennicą i pierwszym młodzikiem który osiągnął najwyższe Czii.
-Tak,ale ja nie przyszłam po wspominać,chodzi o to że moja równowaga została mocno zachwiana...
-Wyczuwam to,jesteś zdezorientowana.Chodź.
Mistrz zaprowadził mnie do strumienia prawdy.Rzadko tam bywałam.Usiedliśmy i zamknęłam oczy.Czułam się lekka i miałam czyste myśli.Unośliśmy się nad strumykiem.Oczy miałam zamknięte.
-Chyba wiem co jest przyczyną...
-Tak?
-On.
W strumieniu ukazał się Damon.
-Co?!To przez niego?
-To go znasz...
-Czy mistrz coś sugeruje?
-To nic innego niż miłość.
-Nieee,nic z tych rzeczy.Zakochać się i to w nim?!
-Kochana,miłość jest zdolna do wszystkiego,medytacja ci nie pomoże,ani kuracja.
-A czyszczenie pamięci?
-To też nie,przykro mi.
Jak najszybciej odleciałam z stąd.Poleciałam do swojej jaskini i myślałam ciągle o Damonie.Nie!Co ja robię?!Zmęczyłam się tym wszystkim.Idę odpocząć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz