Zastanawiałam się i szłam wzdłuż ścieżki, nagle coś się poruszyło w krzakach.Podeszłam tam by się bliżej przyjrzeć co to, był to królik siedział a za nim była przepaść.Nie zamierzałam się nim interesować więc się odwróciłam.Nagle ziemia pode mną się osunęła i zaczęłam spadać, a że nie umiem latać lądowanie na ziemi było bolesne.Byłam przerażona, cała w siniakach i z łapy mi leciała krew,skaleczyłam się o ostry kawałek drzewa. Gdy tylko zdecydowałam się wstać, od razu lądowałam znowu na ziemi.Było kiepsko ranna na dole, a com gorsza nie widziałam żadnego wyjścia. Były tylko zarośla a ja sama.Trochę się oddaliłam ale gdyby byli trochę na południe to mogą mnie usłyszeć, zaczęłam wyć.Niestety nic to nie dało. Próbowałam wymyślić plan,ale co tu w takiej sytuacji robić.Może jak zobaczą że mnie długo nie ma to spróbują mnie znaleźć.Ale nawet jak znajdą nie ujdę ani kawałka, poza tym nie ma tu wyjścia. Ich skrzydła chyba mnie nie utrzymają.A zresztą nawet nie wiedzą że coś mi jest, a zbliża się wieczór. Wieczór nadszedł szybko więc zorientowałam się że będzie burza. Jeszcze tego brakowało...
Może o mnie nie zapomną...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz